Z wielkim uśmiechem wsiadłem na stacji Brussels central do pociagu jadącego w okolice Dour.
Na żadnym następnym przystanku przez półtorej godziny jazdy nikt oprócz tych, którzy wsiedli na tymże dworcu nie miał przyjemności zostać dopuszczonym do wejścia do pociagu. To mniej więcej odzwierciedla ile ludu było na Dourze. 35 000. W mojej pamięci krajobraz z tej podróży to przede wszystkim kolejne dworce pełne ludzi z plecakami i śpiworami, sfrustrowanymi twarzami ludzi, którzy nie mogą wejść do kolejnego już pociągu.
Ponieważ przez długi czas miałem co robić [znalazłem w miarę spoko ekipę z Cardiff, z którą dało się w miarę pogadać] jechało się w miarę dobrze. Zgubiłem ich jednak w amoku wychodzenia z pociągu a następnie po godzinie siedzenia na bagarzach zacząłem w ramach odfrustrowywania pisać na komórce:
"21:12 stoję w kolejce. Od godziny. Kolejce do busów na miejsce. A najlepsze to, że i tak jestem fuksiarzem. Do pociągu do sain gercośtam nikt już po... (tą część znacie) nie przesadzali jednak z tym, że udało im się bilety wyprzeadać. O fuck. Znów bus. Czas się pchać.
21:24 spoko. kolejny szturm i kolejne 5 metrów do przodu. teraz widzę już nawet dach busa
21:47 nadzieja umiera ostatnia, prawda? PRAWDA?!
22:01 Czemu ten sk*^@* przedemną ma taki k%#*@ duży plecak? nie może go położyć na ziemi? nie ma nic lepszego niż zarost (zresztą rano dokładnie zgolony) ocierajacy się o cudzom karimatę. Do tego wszystkiego zaczyna się robić zimno
22:30 W czasie stania w tej kolejce zdążyłem się nabombić pijąc i wytrzeźwiec po nim. To jakby całe życie przeleciało przed twymi oczyma.
22:34 dotknąłem busa. już ten fakt wystarczył by mi do zsikania się kurcze ze szczęścia. Ale jestem w fuck'n środku. Puenta? Już tylko... kolejka po bilety, na kamping i... tyle.
23:50brak organizacji? Brak organizacji minąłem 2 kolejki temu. Jądro ciemności."
Parę szybkich faktów:
Nie byłem z Tomkiem i resztą belgijskich człeków, bo oni z antwerpii nie zaś z Brukseli [zresztą też w kolejkach ale samochodoych zmierzali]
Po kolejce na busa była jeszcze kolejna do wejścia na festiwal, makabra w błocie po kostki walki o bilety i...
Wesoła wiadomośc -> masz jednodniowy pass i z niewiadomych kurna powodów nie możesz [mimo tego, że cena za kamping jest jedna i jednorazowa na wszystkie dni] dziś ani wejściówy dostać ani na kampingu spać.
Do czwartej siedzę z szkotami zagrzewając się browarami i wyklinając w niebogłosy organizatorów.
Gdyby ktoś do mnie podszedł wtedy i zaproponował odkupienie... nie wachałbym się długo.
Ale przemęczałem. Zjawił się Tomek z Kunem i zostałem ładnie odprowadzony do Vana w którym przyszło mi kimać.
A reszta? Czy było rzeczywiście tak źle a te zdjęcia tylko dla niepoznaki?
Powiedzmy tak. Wyobraźcie sobie spienionego człowieka. Machającego rękami na lewo na prawo i wszystkie strony świata. i tu mnie macie. było zajebiście. Tak super, że nawet nie jestem jeszcze w stanie o tym pisać. Dostaje bloku psychicznego przez natłok tego o czym chciałbym tu opowiedzieć. Ekstra. Ekstra. Ekstra. Więc co? Nacieszta się zdjęciami a ponieważ i tak pewnie będe jeszcze dugo, długo o tym wszystkim ględził nie raz nie dwa usłyszycie relację na żywo.
GRATULACJE! DOBRNąŁEŚ/Łaś do końca bredni! Nagroda? PONIŻEJ NAJLEPSZE ZDJĘCIA!
pozdra
-M
p.s.
w czwartek boomtown festival... i znów Bonobo. :D