Po dwóch godzinach pierwszej wizyty na terenie Expo powiedziałem, że nigdy więcej tam nie wrócę. Byłem oczywiście w błędzie. Wczoraj trafiliśmy w to oko ludzkiego cyklonu po raz kolejny: tym razem na pokaz filmu Rewers.
Korzystając z okazji postanowiliśmy udać się do pawilonu znajdującego się w najbardziej odległym rogu Expo. Po 10 minutowej podróży autobusem trafiliśmy do znajdującego się w sąsiedztwie, o zgrozo, pawilonu Irańskiego, pawilonu Korei Północnej.
Myślałem, że będzie to śmieszna wizyta w kapsule czasu, ale okazuje się, że nawet surrealizm niektórych aspektów życia w Chinach nie jest cie w stanie przygotować na to, co serwuje nam Kim Jong Il, jako pokaz potęgi swego kraju. Kicz, brzydota, kłamstwo na kłamstewku, wszystko to serwowane w sosie świadomości, że ktoś wydał na to wszystko pieniądze, gdy można było za nie na przykład kupić jedzenie dla głodujących w kraju.
Chińczycy widząc to, z czego się składa pawilon śmieją się i robią sobie zdjęcia na tle plastikowego szmelcu. Reakcja tych obłąkanych lub zbłąkanych nie-azjatów, którzy tam dotarli też jest podobna. Nawet sprzedawcy wydają się mieć pełną świadomość wszechobecnej „okrutnej ściemy” – pani w starszym wieku, u której próbowałem się poradzić (poważnym tonem) które z dzieł Kim Jong Ila powinienem nabyć by móc rozpocząć zgłębianie jego myśli odpowiedziała mi całkiem dobrą angielszczyzną, że „wszystko jedno”.
Wszystko to wydaje się być jakimś żartem, tylko że puenta, tu nieobecna, wydaje się zbyt okrutna, by można się było szczerze zaśmiać.
Przypinek z tatą wodza nie można było kupić, ponoć momentalnie się wyprzedały.