Mógłbym zacząć to entry od słów "I will allways remember..." ale ani nie pokładam w swą pamięć tak wielkiej wiary ani też nie godzę się na kradzierz tegoż motywu przewodniego pewnego filmu... Na pomysł listy wpadłem 4ry dni temu wracając albo jadąc gdzieś metrem, dokładnie już nia pamiętam [i jak tu można ufać ulotnej pamięci, huh?]. Wyobraziłem sobie kartkę i zatytułowałem ją "to czego będzie mi brakować". W chilę później była to już ryza papieru zapełniona po brzegi:

porannych podróży metrem
"panienek z okienka"
wspaniałych ludzi z pracy
delirium
gofrów z australii
frytek z placu
pierwszych kursów metra nad ranem z galerią zmęczonych twarzy
pogody z parasolem pod pachą
badgów z wyjątkowymi zdjęciami
festiwali
szalonych belgów
przyjaciół po angielsku, codziennie o 20
tostów z serem i pomidorami
ciągłego "oceans thirteen" na uszach
trusty mapy, która zawsze pomoże ci się jeszcze bardziej zgubić
komiksów, komiksów i ah! jakże mógłbym zapomnieć: komiksów!
widma chin
wspaniałych ludz, z którymi przyszło mi pracować
podwójnej szansy zobaczenia ojca Romka w PE

lista ta tak jak pisałem mogła by się ciągnąć jeszcze długo. Jedna jednak z pozycji na niej warta jest podkreślenia, przynajmniej ze względu na najlepszą możliwość prezentacji wizualnej no i cóż... współistnienia z czasem trwania każdych powyżej:
piwo belgijskie:










































































































p.s.
jest to wierzchołek góry lodowej tego co przepłynęło przez mój organizm- zdjęcia piw zacząłem robić dopiero w ciągu ostatnich 10 dni i nie miałem nawet miejsca na blogu by wszystkie zamieścić. obecnie jestem na odwyku. ;)
jutro finisz.
Więc do jutra
-M