Szfendam [jestem w 100% pewny, że zrobiłem ort'a w tym słowie] teraz się gdzieś po mieście razem z tomem czekając na radosną reunion z moim rodzicami, boomtown festiwal i seans die hard or live free. Żadnych specjalnie ciekawych zdjęć ani przemyśleń nie jestem w stanei się dozukać w skacowanej głowie, więc po znaku życia [jeśli wogóle ktokolwiek jeszcze wypociny tutaj czyta] spadam dalej nacieszyć się Brusselsem puki jeszcze mogę.
Cheers
-M