Wkładam swoje buty Feiyue, podciągam nogawki moich spodni Uniqlo (bo mimo wczesnej pory dnia jest już całkiem parno), zakładam t-shirt The Thing. Wsiadam na mój rower Yongjiou i wyjeżdżam z akademika Jiao Tong(myślę, że strażnicy przyzwyczaili się już do mego poruszania się po korytarzach rowerem). W uszach mam moje słuchawki AKG (których nikomu nie polecam), w kieszeni zdezelowanego Ipoda (bóg wie jak bardzo opóźnionej generacji). Ze słuchawek wydobywa się dźwięk „Rome” (Danger Mouse i Danielle Lupi). Po drodze do Bread Studio(prowadzonej przez Japończyków piekarni), spotykam moją koleżankę w białych jak śnieg okularach Ray-ban. Wyjeżdżam przez bramę kampusu, gdy mija mnie grafitowe Porsche.
Piekarnia. Przestrzeń wypełnia głos Stinga (śpiewającego o tym, że jest Anglikiem w Nowym Jorku). Kupuję chleb i sięgam po Murakamiego (piekarnia wyposażona jest w mini-biblioteczkę, w której skład wchodzą między innym „Wild sheep chase” oraz „Blind willow, sleeping woman). Zagłębiam się w lekturę.
W drodze powrotnej zatrzymuję się przy markecie Nongcun (kupuję w nim 5 litrową butelkę wody Nongfu Springs). W drodze powrotnej mijam sklepy Lawson(Japonia) i 7-11(USA). Przed bramą uniwersytetu mija mnie kolejne Porsche, tym razem w kolorze czerwieni.