2. Jet lag




















Co si tyczy JetLagu... It's killing me. Softly.
Dziś powłuczyłem się trochę po ogromnym, zatłoszonym, niezmiernie dusznym i zasmogowanym [kolor nieba to nie chmury! sic!] Pekinie. Plac Tianamen, Zakazane miasto i takie tam "konieczniki" do zobaczenia.
Szokujące jest to jak mało tu o tej porze nie-azjatów. Udało mi się przejść głóną ulicą handlową Beijnigu - Wangfujing Dajie bez natknięcia się na chociażby ślad obcokrajowca!
Panuje przy tym zupelnie inna filozofia tłumu. Wszedzie rzeka ludzi. Zawsze gdzieś płynie.
Koło Tianamen udało mi się zobaczyć zmianę policji schodząco po schodach - przedziwne doznanie - ludzie ci, tak jak zresztą widać na zdjęciu wyglądają jak ze świata "kopiuj -> wklej". Wygladaja jak zmultiplikowani
Nigdy nie bede juz... wróc! Przez najblizszy czas nie bede nazekal na poziom muzyki w sklepach w Polsce. Ten caly szajs, ktory u nas leci? Tu panuje nieudana proba nasladownicstwa.
Avri Lavigne is huge in China. Seriously. Przerazajace ze w towarzystwie china house brzmi znosnie!
Ostatni image specjalnie dla prawników! :)
Przed hotelem postanowiłem kupić sobie tutejszego browara. Sprzedawczyni na pytanie "do you have any cold beer?" pięknie wyrecytował po angielsku jakie marki mają i czym się róznią poleciła nawet które jest najlepsze. Dopiero wychodzac zauwazylem, ze nie mogla miec wiecej niz 11 lat... o_O
pozdra
-M