3. Szok kulturowy


Jestem w Tianjinie i dowiedziałem się wreszcie ile wart jest mój chiński... Wszędzie ludzie posługują się niezrozumiałym dla ciebie językiem i mozesz zapomniec o skorzystaniu z Angielskiego ponad hello i baj baj. Zaczynam odczuwac jak bardzo hardcore'owy jest ten moj hardcore.

Fakt, iż dopiero teraz udało mi się doczepić do jakiegoś wi-fi i że przez jakiś czas siedziałem tylko przypominając sobie na jutrzejszy test "krzaczki" słuchając co chwilę bądź koreańskiego bądź innych acjatyckich języków z korytarza, przy ustawionym przy uchu TV z programem Chińskim dla japończyków i amerykanów [naprawdę taki mają! dedykowany dla OBYDWU JEDNOCZEŚNIE]. Jutro, gdy będe miał już dostęp do własnego neta wrzucę zdjęcia z mojego wczorejszego touru po przeogromnym kompleksie artystycznym w Pekinie: 798 - nazwa pochodzi od fabryki broni ( ktore za bardziej czerwonych czasow nazywano po prostu cyferkami) na której nie urzytkowanym terenie zaczęły powstawać galerie. Narazie mykam powalczyć jeszcze z aftershokiem...

Pozdra

-M

Sting - "Englishman in New York"