
Karaoke w chińskim "miejscu do karaokowania" (szczerze, nie wiem jak nazwać takie miejsce w mowie Mickiewicza) w towarzystwie angielsko-koreańsko-turecko-amerykańsko-japońsko-chińskim. Nie trzeba chyba nic więcej dodawać? Zupełnie szalony wieczór -nie noc- bowiem zajęcia niestety, bezlitośnie, o ósmej rano.
Co się zaś tyczy opowieści na temat tego jak udało mi się przebrnąć przez szok kulturowy... Kto z was widział genialną teen-komedie "Van Wilder" tudzież w polskim tłumaczeniu "Wieczny student" będzie rozumiał gdy napiszę, że istnieją ludzie z taką pozycją i podejściem do życia oraz otoczenia jak Wilder.
Pozdra
-M