W Chinach się chodzi. Ale w Polsce też się przecież chodzi, co za idiotyczne zdanie – pomyślisz. Prawda jest jednak taka, że tak naprawdę dopiero tutaj się nachodzisz. Na mapie rozkład przystanków metra sugeruje ci, iż są one równomiernie rozłożone i rzeczywiście tak jest. Problem tkwi w skali. W Chinach oczywiście wszystko jest większe, a w Shanghaju wszystko jest mega większe.
Do tego dochodzą paradoksy urbanistyczno architektoniczne (o czym więcej już niedługo). Jak zauważył mój kumpel: z stacjami metra jest jak z loterią, nigdy nie wiesz, czy przesiadając się z jednej linii będziesz musiał przejść 50 metrów, czy 500. Poczujesz tu swoje nogi.
Jaki jest morał tych żalów? Żaden. Lubię chodzić, a więcej dzięki temu człowiek widzi i trochę zdrowszy się czuje.
Photo:
Shanghai Gallery of art - SHcontemporary 10 Fair
Całość ekspozycji przypomina formą bardziej supermarket dla bajecznie bogatych chińczyków(milionerów jest tu ponoć 3,8 miliona), niż wystawę: co wystawione, kupić można, co nie zmienia faktu, że część dzieł była fantastyczna.
Moim skronmym zdaniem na szerszą uwagę zasługują:
Zhuan Bao Lin, który maluje hipnotyzujące swą ekspresją portrety zagubienia emocjonalnego człowieka we współczesnym świecie [zdjęcia 4-6]
/oraz/
Yang Yaoliang, tworzący niesamowite i przytłaczające pejzaże przedstawiające wizje miast ‘przeurbanizowanych’, nawiązując formą do klasycznych obrazów chińskich(i nie tylko), którego to nie ma na zdjeciach(bo nie sposób uchwycić jego sztuki w tak niskiej rozdzielczności) , jego prace możecie podziwiać na: http://www.yangyongliang.com/website/worksDetail.jsp?pictureId=5 .